poniedziałek, 12 września 2016

Discover yourself.


cześć i czołem! 

Miesiąc temu wróciłam z wyprawy nad morze. Nazwałam to wyprawą, bo goniliśmy z walizeczkami na kółkach z miasta do miasta. Wydaje mi się, że najwięcej czasu to spędziliśmy w pociągach. Zaczęliśmy od Malborka. Jedyne o czym myślałam przechadzając się z Dawidem po zamku to "ale zajebiste miejsce na zdjęcia". Oficjalnie zazdroszczę wszystkim fotografom, którzy mieszkają w tamtych okolicach. OFICJALNIE. Zwiedzanie zamku trwa dłuuuugo, bo koło 4 godzin. Oprócz bolących nóg, nie mogę narzekać. Jest co tam zobaczyć i pozwiedzać. Będąc w takich miejscach lubię wyobrażać sobie jak musiało wyglądać zanim zostało atrakcją turystyczną, a po krużgankach hasały księżniczki. (tak, byłabym jedną z nich) :p Chciałam tam zostać jak najdłużej, ale trzeba było w końcu coś zjeść. I chyba trafiliśmy do najlepszej pizzerii w Malborku. Dojadaliśmy tę pizzę na drugi dzień zimną i bez ketchupu, a i tak była zajebista. Gdyby ktoś w Krakowie robił taką pizzę, chodziłabym tylko tam. 
Potem byliśmy jeszcze w Elblągu, Pasłęku, Gdańsku, Sławnie, Jarosławcu i Ustce.

Jak macie ochotę na multum zdjęć (wszystkie z naszej pięknej Polski) to zapraszam! 









Statkiem po trawie









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz